Już po raz trzeci, w dniach 17-19.06.20011, odbyło się „spotkanie po latach…”, czyli zjazd mieszkańców Kokotka, obecnych i byłych, wraz z rodzinami w Rzędkowicach. Wszystkich łączyła zaszczepiona przez ks.Ludwika miłość do Boga, przyrody i skałek. Tradycyjnie była wspólna modlitwa, ogniska, granie, śpiewy, zabawy, dobre jedzenie, wspaniały humor…
Piątek był dniem przyjazdu, rozkładania namiotów, dmuchania materaców, witania się, organizowania i szukania miejsca w lodówce, do której już nic więcej nie chciało się zmieścić, zabaw w piaskownicy i nie tylko, oraz siatkówki… Całość zwieńczona wieczornym apelem pod Okiennikiem i Słoneczną Turnią, które stanowią swoistą „Świątynię Bożą” – najpiękniejszy kościół barokowy stworzony ręką Bożą – jak to mówi ks. Ludwik. Po apelu ognisko ze śpiewami prawie do świtu :-).
Piątek był dniem przyjazdu, rozkładania namiotów, dmuchania materaców, witania się, organizowania i szukania miejsca w lodówce, do której już nic więcej nie chciało się zmieścić, zabaw w piaskownicy i nie tylko, oraz siatkówki… Całość zwieńczona wieczornym apelem pod Okiennikiem i Słoneczną Turnią, które stanowią swoistą „Świątynię Bożą” – najpiękniejszy kościół barokowy stworzony ręką Bożą – jak to mówi ks. Ludwik. Po apelu ognisko ze śpiewami prawie do świtu :-).
Sobota – pobudka wcześnie, zbyt wcześnie jak dla tych, którzy położyli się ostatni. Pierwsza wstała Zuzia, która jako jedna z nielicznych zdążyła się wyspać:-), wspólne śniadanie, oczywiście kakao dla dzieci przygotowane przez ks.Ludwika – potem kawa, ciacho i śpiewy. Przed południem wyprawa w skałki – niektórzy wspinali się po raz pierwszy, niektórzy po raz setny, a niektórzy tylko podziwiali z szczerym postanowieniem, że za rok oni też spróbują… Inni w tym czasie zajęci byli przygotowaniem dekoracji na Mszę Świętą, stanowiącą punkt kulminacyjny zjazdu. Tym razem miała ona być dodatkowo uświetniona obecnością ks. biskupa Jana Wieczorka, który już w maju wyraził szczerą chęć uczestnictwa w niej. Po tym pracowitym czasie zupa (do wyboru pomidorowa lub żurek) smakowała o wiele bardziej niż zwykle. Popołudnie upłynęło na grach zespołowych, słodkim leniuchowaniu, wspinaczce i dalszych przygotowaniach do Mszy … Przez cały czas docierali kolejni uczestnicy. Punktualnie o 18:00 rozpoczęła się Msza Święta w intencji wszystkich uczestników wypraw organizowanych przez ks.Ludwika, (żywych i zmarłych) oraz mieszkańców Kokotka i Rzędkowic, którzy już od 40 lat sympatyzują z mieszkańcami Kokotka. Niestety z powodu kłopotów zdrowotnych nie dotarł ks. biskup Jan Wieczorek, a Ojcu Bartkowi ogrom obowiązków również uniemożliwił uczestnictwo(był jednak z nami duchem, a nawet ciałem w piątkowy wieczór i sobotni poranek). Na Mszy obecnych było ponad 100 osób związanych z Kokotkiem oraz liczni mieszkańcy okolic Rzędkowic. Po duchowej uczcie, uczta dla ciała – tym razem udziec i bigos autorstwa Pani Marysi (przepyszny!!!) oraz siatkówka z pełnymi żołądkami – drużyny o BARDZO zróżnicowanym przedziale wiekowym i tak liczne, że dotknięcie piłki graniczyło z cudem ale najważniejsza była wielka RADOŚĆ z wspólnej zabawy. Potem ognisko, kiełbaski – na które tym razem nie było już miejsca w żołądku 🙂 i śpiewy do późnej nocy przy organach, gitarze, akordeonie i przeszkadzajkach.
Niedziela to wspólne śniadanie, tradycyjne kakao, śpiewanie i wyjazd do Leśniowa na Mszę Świętą ze specjalnym błogosławieństwem rodzin. W bonusie otrzymaliśmy dobitny i treściwy wykład Pani dr Wandy Półtawskiej, bliskiej przyjaciółki Jana Pawła II. Po Mszy woda do butelek, niezbędne zakupy (krówki i czekolady Leśniowskie:) i powrót na pole namiotowe, obiad, pakowanie, sprzątanie… Dzięki Bogu, po nocnych opadach nie było ani śladu, namioty pięknie wysuszone. W ogóle pogoda do skwitowania tylko jednym zdaniem „Chwała Tobie Chryste!”, cudna i właśnie taka jak powinna być:-). Po południu wyjazd do Mirowa i wędrówka do Bobolic, wszystko to w pięknych okolicznościach przyrody i pogody….
Niedziela to wspólne śniadanie, tradycyjne kakao, śpiewanie i wyjazd do Leśniowa na Mszę Świętą ze specjalnym błogosławieństwem rodzin. W bonusie otrzymaliśmy dobitny i treściwy wykład Pani dr Wandy Półtawskiej, bliskiej przyjaciółki Jana Pawła II. Po Mszy woda do butelek, niezbędne zakupy (krówki i czekolady Leśniowskie:) i powrót na pole namiotowe, obiad, pakowanie, sprzątanie… Dzięki Bogu, po nocnych opadach nie było ani śladu, namioty pięknie wysuszone. W ogóle pogoda do skwitowania tylko jednym zdaniem „Chwała Tobie Chryste!”, cudna i właśnie taka jak powinna być:-). Po południu wyjazd do Mirowa i wędrówka do Bobolic, wszystko to w pięknych okolicznościach przyrody i pogody….
Około 19:00 rozjazd do domów i już tęsknota za tym miejscem i czasem wspólnie spędzonym. Żegnała nas burza, nawet niebo było zjednoczone z nami w smutku i łzach rozstania… ale pojawiła się też tęcza, która dała radość i nadzieję na kolejne spotkanie…
Na koniec jeszcze podziękowania.
Wielkie dzięki PANU BOGU, bo bez Niego nic by nie było, naszemu KOCHANEMU księdzu Ludwikowi, bo bez niego nie byłoby nas zakochanych w skałkach/górach/biwakach ani tego zjazdu, Jackowi za „światełko!”, „alkomat :-)” i „słonia, który zamiata ogonem :-)” oraz za całą organizację…, muzycznym – dwóm Panom Heniom, wszystkim uczestnikom, za to że ubogacali się wzajemnie swoją obecnością oraz tym, którzy modlili się w intencji tego zjazdu. Podziękowania również dla Jarka i Justyny Majchrzaków za pyszne jedzenie:) Bóg Zapłać i do zobaczenia za rok, mam nadzieję jeszcze w szerszym gronie!